Dziś bez tytułu. Musiałam zażyć lek jednorazowy. Zanim to zrobiłam uważnie przeczytałam ulotkę.

„Ze stosowaniem prawie każdego z leków przeciwbakteryjnych, w tym fosfomycyny, jest występowanie biegunki. Stopień jej nasilenia może wahać się od łagodnej biegunki do zakończonego zgonem zapalenia jelita grubego”

Brać i ryzykować zgon? Czy raczej należałoby brać pod opieką lekarską?

Ulotka jest dla potrzebującego pomocy medycznej, a niekoniecznie posiadającego odpowiednią wiedzę. W opisie działań niepożądanych występują słowa: dyspepsja, parestezje, reakcje anafilaktyczne, wstrząs anafilaktyczny. Inne określenia, a jest ich sporo są już zrozumiałe.

Gdy wystąpią objawy – powiedzieć farmaceucie lub lekarzowi. Lekarka przepisując nic nie wspomniała, że ten wyprodukowany we Włoszech lek ma takie groźne informacje.

Jest tam jeszcze jedna ciekawa rzecz. Gdyby mi się coś stało to powinnam zgłosić to do…. by następne niepożądane zdarzenia umieścić na ulotce.

Na koniec gdzie zgłaszać: Departament Monitorowania Niepożądanych Działań produktów Leczniczych Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych W-wa, tel… Czy to raczej nie powinien być obowiązek lekarza lub farmaceuty?

Czy ten opis nie powinien być na tyle prosty aby zażywający lek zrozumiał go bez problemów? Czy skład leku nie powinien być informacją dodatkową? I to potrzebną lekarzowi udzielającemu pomocy po zażyciu leku?

Jeden z tych zrozumiałych objawów już mam. Jeszcze w ustronne miejsce nie biegam. No i jeszcze żyję,a różnie to może być. 🙂

Nie napisałam po to by opisywać swoje problemy zdrowotne a po to, by piszący ulotki… myśleli o tych, dla których je piszą.

Dodaj komentarz


komentarzy 5

  1. Czytanie ulotek to zajmująca lektura. Tytle, że tu chodzi o dupę producenta i lekarza, a nie pacjenta. Jak pacjentowi zaszkodzi, to miał pecha.

    Klabion UNO, 500 mg, tabletki powlekane o przedłużonym uwalnianiu.

    Stosowanie następujących leków jest bezwzględnie przeciwwskazane z powodu ryzyka ciężkich działań związanych z interakcjami lekowymi: Cyzapryd, pimozyd, astemizol i terfenadyna

    Digoksyna jest substratem transportowanym przez glikoproteinę P (Pgp). Klarytromycyna ma znane działanie hamujące Pgp. W przypadku jednoczesnego podawania klarytromycyny i digoksyny zahamowanie Pgp przez klarytromycynę może prowadzić do zwiększenia ekspozycji na digoksynę. Podczas nadzoru po wprowadzeniu produktu do obrotu odnotowano zwiększone stężenia digoksyny w surowicy u pacjentów przyjmujących jednocześnie klarytromycynę i digoksynę. U niektórych pacjentów wystąpiły objawy kliniczne odpowiadające zatruciu digoksyną, w tym zaburzenia rytmu serca mogące potencjalnie doprowadzić do zgonu. U pacjentów przyjmujących jednocześnie klarytromycynę i digoksynę należy dokładnie kontrolować stężenie digoksyny w surowicy.

    Zgłaszano bardzo rzadkie przypadki niewydolności wątroby zakończone zgonem, które zazwyczaj związane były z ciężkimi chorobami podstawowymi i (lub) jednocześnie podawanymi lekami.

    Należy zwracać szczególną uwagę na biegunkę, ponieważ przypadki biegunki związanej z Clostridium difficile (CDAD) obserwowano podczas stosowania niemal wszystkich leków przeciwbakteryjnych, w tym klarytromycyny, a jej nasilenie może się wahać od łagodnej biegunki do zakończonego zgonem zapalenia jelita grubego.

    Brać to czy nie brać, oto jest pytanie. Problem w tym, że to nie ma żadnego znaczenia. Oczywiście nie dla pacjenta, tylko dla lekarza. Ilu lekarzy przepisując jakiś specyfik pytało pacjenta czy się przypadkiem gdzieś już nie leczy i co bierze? Odkąd chodzę do lekarza to tylko jeden się tym zainteresował. Przyjmujący prywatnie zresztą.

    1. Ciekawy opis. Czyżby chcieli wprowadzić nowy zapis: zgon na skutek zapalenia jelita grubego.

      Niby inny lek, a skutek podobny. Ponieważ „dochturka” nie powiedziała, że mój lek to antybiotyk, bo po co komuś taka wiedza, a już dwa razy miałam uczulenie na antybiotyki (różne), więc czekam. Wiem co to wstrząs, ale mam nadzieję, że jeśli już, to mnie mocno nie wstrząśnie. 😉

      Pozostaje tylko sobie pożartować, bo na irytowanie się brakuje sił.

        1. Załatwiam sobie sanatorium i tylko ona może to zrobić. Muszę jakoś podleczyć to co szwankuje. Do sanatorium trzeba jechać będąc w miarę zdrowym. A pojawił się niewielki stan zapalny.Do sanatorium nie nadaje się. Leczyć? Normalnie nikt by nie leczył, ale klasyfikator sanatoryjny ma tabelki i tam ma być od a… do… z. Nic więcej.

          Inny lekarz? Z tymi samymi wynikami byłam w środę u innego specjalisty. „Jego” schorzenia to nie dotyczyło. Słowem nie wspomniał abym poszła do innego.

          Flebolog, kardiolog, kardiochirurg, chirurg naczyń obwodowych, hematolog – wszyscy oni zajmują się bezpośrednio lub pośrednio krwią, żyłami lub sercem. Nieuczonym wydaje się, że wystarczy jeden znawca. I tu się myli. Każdy będzie zajmował się swoim przypadkiem. Zanim znajdzie się chorobę trzeba odbyć ileś tam (najlepiej dla lekarzy prywatnych) wizyt. I żaden nie interesuje się tym, co inny leczy.

          1. Dostałem glukometr. Dostałem do niego paski. Paski się skończyły. Poszedłem po receptę. Nie ostałem recepty na paski. Paski mi się nie należą. Rozumowanie jest proste:

            Pan nie bierze leków, po co panu tak często paski? Żeby sprawdzać poziom cukru? A po co pan chce sprawdzać poziom cukru? Żeby spróbować zwalczyć cukrzycę za pomocą ćwiczeń i ruchu ćwicząc wtedy, kiedy poziom cukru jest wysoki? Czy pan oszalał? Nie po to pan ma glukometr, żeby badać sobie poziom cukru kiedy panu tylko przyjdzie na to ochota. Spokojnie niech pan poczeka, aż cukrzyca się u pana rozwinie i wtedy ja panu dam receptę na paski i sobie pan będzie badał cukier, łykał lekarstwa, robił zastrzyki. Niech pan wreszcie zrozumie, że jak pan już tę cukrzycę będzie wreszcie miał, to ja za pana dostanę trzy razy tyle, co dziś. Więc wal się pan i nie zawracaj mi głowy! Woooon!