100 lat i… obyczaje…

Wiek to cała epoka. Mogłoby się wydawać, że świadomość, wiedza powinny kraj pchnąć do przodu. Zacznę od tego, co jest bardzo widoczne. Od jakości wychowywania dzieci. Kler, politycy utyskują, że dzieci jest zbyt mało. Ma być więcej i już. Czas okresu międzywojennego doskonale opisuje lekarz z wykształcenia, tłumacz z francuskiego z zamiłowania, a z potrzeb społecznika propagator i aborcji, bo ” bywały wypadki, że 12-letnia dziewczynka, zgwałcona i zapłodniona przez własnego ojca, musiała donosić i urodzić dziecko, bodaj kosztem własnego życia, i żaden lekarz nie mógł jej uwolnić od tej potwornej ciąży.” Tak było 80 lat temu w Polsce (już Polsce), a co się zmieniło? Wiedza lekarzy jest większa, możliwości leczenia, badania także. Jednak za wskazówkami kleru wielu lekarzy podpisuje klauzule, aptekarze także mają w tej sprawie zdanie, a wszyscy powołują się na swoje sumienie – dziwnie rozumiane. Nie chcą, powinni zmienić specjalizacje lub zawody. W Polsce przez 100 lat w sprawie świadomego macierzyństwa bez zmian. Decyzją obłudników dziewczyna-kobieta ma urodzić, ale potem nikt już nie interesuje się jej losem. Gdzie, jak ma wychować dziecko, często poczęte na skutek gwałtu? Nikt gwałciciela nie zmusza by tym się zajął. To niemowlęta wyrzucają na śmietnik, ukrywają w beczkach, w najlepszym razie zostawiają w szpitalach.

W domach dziecka dzieciaki nie poznają co to czułość, miłość rodzicielska, nie będą miały wzorców rodzinnych. 100 lat wcześniej sierotami zajmowali się członkowie rodzin. Dzieci były wykorzystywane od najmniejszych lat najpierw do prostych prac u chłopów, do prac domowych u rzemieślników, do posługi u mieszczan albo przyuczane do zajmowania się domem u bogatszych. Były też sierocińce, gdzie dzieci kończyły szkołę powszechną i zdobywały zawód. Obecnie o zdobywaniu zawodu raczej się nie myśli.

Zawsze istniała jakaś forma przemocy w rodzinie, szczególnie przy wychowywaniu dzieci. Zrobiło źle, to dostawało lanie, by pamiętało na przyszłość. Dodać jednak należy, że dzieci i młodzież poznawały reguły życia społecznego, wiedziały co dobre, a co nie. A jak jest dziś? Zainteresowanie odpowiednim wychowaniem dziecka jest różne. Często środki są podobne do tych co było. A dzieci idą z matką, która niewiele poświęca im uwagi, bo TV, bo serial, bo… idą z matką do pediatry by ten stwierdził, że dziecko ma ADHD. Okazuje się, że ten mały dzikus nie został nauczony podstaw zachowań. Czy uświadomienie rodzicom ich zaniechań daje jakieś efekty? Gdyby tak było, to nie byłoby tylu problemów z nastolatkami, to nie szukaliby oni swojego miejsca w grupach kiboli, w grupach ONR lub grupach band podwórkowych, nie sięgaliby po narkotyki. Niedawno zapadł wyrok na dziewczyny, które biły inne dziewczyny. Jak podano w orzeczeniu, ich zachowania był to skutek zaniedbań w domach.

Czy szkoły spełniają swoją rolę wychowawczą?

Czy kler decydujący o wszystkim i z lubością, jawnie grzebiący w babich majtach może to robi?

A może kolejny rząd zauważa problem?

Dodaj komentarz


komentarzy 6

      1. Jako baba powiem, że to przez oglądanie się za babami, ale młodszymi niż ja. :-))). Przed wojną Był Tadeusz „Boy” Żeleński. Opisywane przez niego dole-niedole ludzi biednych w „Naszych okupantach” i „Piekle kobiet” w jakimś sensie są do dziś. Może nie ma takiej biedy, takiego zagęszczenia w mieszkaniach, ale problemy dzięki klerowi w znacznej części pozostały. Dlaczego nie ma publicysty, lekarza, propagatora  świadomego macierzyństwa dziś? W czasach BOYa KK miał takie same wpływy, ale nie miał aż takiego bogactwa wynikającego z przywłaszczeń państwowych nieruchomości.

        Co dziwne, to w PRL te książki nie były znane. Czyżby wynikało to z umowy PZPR-Wyszyński? A może we łbach partyjnych mocno tkwiły wbite w dzieciństwie „zasady” KK?

        „Nasi okupanci”: „Jeżeli Sienkiewicz w Potopie porównał Rzeczpospolitą do postawu czerwonego sukna, które sobie wydzierają królewięta, to dziś można by powiedzieć, że wszystkie bez wyjątku partie wydzierają sobie czarną połę sutanny.” 1932 r

        1. @Zielony Kwiat Tiaaaaa. rozglądałem się za jakąś dziewicą, ale oczy wypatrzyłem, a żadnej nie dostrzegłem. Bez zastrzeżeń zgadzam się z Tobą(i Oby.watelem) że klechy to plaga. Różni mnie od Was to, że Wy skupiliście się na tym co najbliżej, a ja widzę zło w każdej religii i obawiam się zastąpienia jednej, którąś z pozostałych, tak jak dżumę komuny zastąpiła ebola solidaruchów. .

          1. A mnie bardzo ciekawią wierzenia dawnych Słowian, Germanów i Celtów. Bogowie byli okrutniejsi, a zasady religijne prostsze. Przy nich wierzenia Greków czy Rzymian są łagodne. Na ile wpływ na religie miał Zaratusztra (prorok, kapłan perski) trudno ocenić. Ale to albo pierwsza albo jedna z pierwszych religii monoteistycznych. Jej powstanie to VII w. p.n.e. Zachowały się nawet hymny przez niego napisane. Badacze rozpatrując pochodzenie języka pra pra pra ustalili, że języki indoeuropejskie i język irański mają ten sam początek.

            W każdej z dawnych religii, tak jak w tej „najlepszej” skazywanie na śmierć, tortury, obraza boga były podobne. W jednym na 100% masz rację. Gdzie religia tam wojny i mus rozprzestrzeniania „swojej” religii po świecie. Pod hasłami dobra kryje się potrzeba bogacenia i rabunku.

            1. @Zielony Kwiat
              Religie jako ciekawostka historyczna, rozwój ludzkości itd. to świetna sprawa. Wiesz że moim konikiem jest shinto. Buddyzm to raczej sposób myślenia i zachowania, ale oczywiście jest to też coś w rodzaju religii- ludzie mają często potrzebę ubrania nauczyciela w sukienkę.
              Zaratusztrianizm(jest kilka odmian tej nazwy) jest jednym ze składników islamu: pewien chłopiec zetknął się z wieloma religiami podczas podróży handlowych swojej rodziny i na starość wszystko mu się we łbie połączyło.
              Jak się wydaje, najstarsza jest religia Sumerów, ale mało o nich wiemy. Wygląda na to że stworzyli ich kosmici, któzy kazali sobie oddawać cześć, ale sami mieli boga o imieniu El.
              Egipcjanie też, jak się przyjrzeć bliżej swoich bogów mają z kosmosu.
              Niestety, nauka najbardziej zajmuje się czasami historycznymi, czyli królami, a kompletnie pomija bogów i półbogów.
              Religie są świetne, tyle że nie jako model działania i poddawanie się indoktrynacji cwaniaków- księży, mułłów czy rabinów. Jak ciągle podkreślam: nie chcę tu zastąpienia katolicyzmu inną plagą. Oni wszyscy są tacy sami.