§ 222: Inne brzydkie sprawki

Obecny premier zapisze się na kartach historii świata jako Wielki Reformator. Historycznie rzecz ujmując pierwszą wielką reformą było ucywilizowanie hazardu. Pomysł tej reformy zrodził się w wyniku rozmów prowadzonych przez czołowych polityków rządzącej partii z czołowymi biznesmenami z branży rozrywkowej, które odbyły się na cmentarzu w Marcinowicach. Zmiany były tak rewolucyjne i tak daleko posunięte, że nawet dzieci w przedszkolu, gdy chciały zorganizować loterię fantową lub zgaduj zgadulę z nagrodami, musiały uzyskać zgodę uprawnionych organów.

Lista większych i mniejszych reform wprowadzonych przez Wielkiego Reformatora i jego rząd jest tak imponująca, że nie starczyłoby papieru, gdyby chcieć wszystkie spisać i opisać. Skupmy się więc na jeszcze jednej, zwanej skromnie „walką z dopalaczami”. Być może nie wszyscy pamiętają, że pierwszy sklep z dopalaczami został otwarty równo pięć lat temu, w 2008 roku w Łodzi. Nie przeszkodziło to Wielkiemu Reformatorowi, po zepchnięciu rynku dopalaczy do podziemia, pochwalić się w roku 2012: To działanie nie było pospieszne, wręcz przeciwnie — przez długie lata wszyscy zwlekali z tym, żeby podjąć walkę z dopalaczami. Do dziś nie wiadomo kim są ci „wszyscy”, którzy zwlekali od roku 2008 aż do roku 2012.

W tym roku, czyli rok po wygranej bitwie o handel dopalaczami, czytamy: Po wielkiej wojnie, jaką rząd wydał handlarzom, kiedy w wielkiej wspólnej akcji sanepid i policja zamknęły prawie 1,4 tys. sklepów, branża dopalaczowa znowu się uaktywniła. Na rynku pojawia się coraz więcej różnych szkodliwych preparatów – już nie tylko sprowadzanych z zagranicy, ale także wytwarzanych w rodzimych laboratoriach trudniących się produkcją syntetycznych narkotyków. Jaką więc odnieśliśmy korzyść z wdrożenia „reformy dopalaczowej”? Żadnej. A nawet ponosimy straty, ponieważ Eksperci twierdzą, że dopalacze są coraz groźniejsze, bo ich skład zmienia się jak w kalejdoskopie. Legalny rynek można kontrolować i reagować w razie pojawienia się substancji zagrażających zdrowiu i życiu, czarny kontroluje przeważnie mafia.

Tam, gdzie chodzi o zdrowie i życie ludzi, będę zawsze po stronie tych urzędników, którzy są zdeterminowani, żeby walczyć — deklarował pan premier. I oto mamy pierwsze jaskółki owej „walki”. Jeszcze kilka lat temu Łódzka prokuratura umorzyła — ze względu na brak znamion przestępstwa — postępowanie w sprawie produktów z łódzkich sklepów sprzedających dopalacze. Dzisiaj jednak do łask wróciła zasada stalinowskiego prokuratora Andrzeja Wyszyńskiego, która brzmi: „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Pamiętający czasy minione pamiętają aresztowania protestujących przeciwko polityce władz pod zarzutem „zakłócania spokoju” lub „zaśmiecania miasta”. Mając te nieodległe doświadczenia w pamięci przecierają oczy ze zdumienia, gdy dowiadują się, że prokurator generalny Andrzej Seremet zgadza się ze stanowiskiem krakowskiego sądu.

Otóż w śledztwie prowadzonym przeciwko pięciu zatrzymanym, którzy są podejrzani o wprowadzanie do obrotu substancji odurzających stwierdzono, że w składzie sprzedawanych dopalaczy nie było co prawda substancji zabronionych, znajdowały się jednak substancje szkodliwe dla zdrowia. Dlatego prokuratura postawiła podejrzanym zarzut nie z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, ale z kodeksu karnego, dotyczący sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Krakowski sąd podchwycił tę karkołomną wykładnię podtrzymując areszt wobec pięciu podejrzanych.

Niedawno Sąd Okręgowy w Szczecinie orzekł, że producent „Kreta” — firma Global Pollena SA — musi zapłacić 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia chłopcu, który w 2010 roku połknął żrące granulki środka do udrażniania rur. Będzie także musiał zapłacić za przyszłe szkody i powikłania. Zgodnie z wykładnią prawa dokonaną przez krakowski sąd i prokuratora generalnego, któremu Na pierwszy rzut oka ta kwalifikacja prawna wydaje się trafna, pracownicy, dyrekcja i zarząd firmy Global Pollena SA powinni także, jeśli nie przede wszystkim, odpowiadać z paragrafu dotyczącego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Z tego samego paragrafu powinni odpowiadać także producenci paliw, gazu ziemnego i płynnego, wszelkiego rodzaju klejów, a zwłaszcza opartych na cyjanoakrylu, nie wspominając o butaprenie i w ogóle wszyscy producenci chemii gospodarczej z wyjątkiem soli wypadowej.

Poprzednik Wielkiego Reformatora prawo traktował instrumentalnie. Teraz prawo przekształca się w farsę. Państwo, w którym żonglując przepisami można szykanować ludzi nielubianych przez władzę, nie jest państwem prawa. A jeszcze do niedawna można było od biedy łudzić się, że „uczciwy nie musi się bać”…

Dodaj komentarz