Kręcę się wokół podatków jak pies koło jeża i nie wiem z której strony problem ugryźć. Spróbuję zgrabnie dojść doń zwracając uwagę na pewien istotny szczegół, który umyka uwadze opinii publicznej. Otóż partie dostają z budżetu subwencje wysokości kilku milionów złotych. Na przykład PO (Platforma Obywatelska) zgarnęła w roku 2013 ponad 17 i pół miliona złotych. Przyjmując, że posiada członków równe 50.000 żeby zebrać taką kwotę ze składek każdy członek musiałby płacić 30 zł miesięcznie. Czy to dużo? Nie. Ale towarzysze partyjni doszli do wniosku, że sprawiedliwiej będzie, jeśli na partie będą łożyć nie ci, co do nich należą, ale wszyscy podatnicy. I to rozwiązanie uczynili obowiązującym prawem. W końcu mogą, bośmy ich wybrali. Oczywiście od siebie nie wymagają tyle, co od podatników. Żadne tam 23%, nawet nie 19% poborów. Raptem… 5 złotych od łebka, a od studentów dwa pięćdziesiąt. No ale po co członkowie mają się składać na partie, skoro mogą to czynić podatnicy? PiS z kolei w ogóle nie lubi jak mu zaglądać do kieszeni.
I w ten oto zawiły sposób doszliśmy wreszcie do podatków.
Cały wpis