Na młode wilki obława…

Nie było lekko komunistom, oj nie było. Chcieli dobrze, ale im nie wychodziło. Im bardziej chcieli, tym bardziej im nie wychodziło. Na dodatek wyrosła im pod nosem, czy raczej pod spodem, podziemna opozycja. Którą trzeba było zwalczać. A zadanie nie było łatwe. Żeby zebrać jakieś kompromitujące materiały, trzeba było podsłuchiwać. I choć podsłuchiwano na potęgę efekty były mizerne, bo nagrania nie zawierały niczego kompromitującego. Gdy w końcu postanowiono upublicznić rozmowę Wałęsy z bratem, okazało się, że obaj klną jak szewcy. I to wszystko.

Dziś wszystko się zmieniło. Dziś lekko jest rządzącym, oj lekko. Nie chcą dobrze i doskonale im to wychodzi. Im bardziej nie chcą, tym bardziej im wychodzi. Na dodatek opozycja, jeśli to coś można określić tym mianem, nie czekając na podsłuchy kompromituje się sama i to w świetle jupiterów. Mianowany na stanowisko lidera największej partii opozycyjnej popędził do najbardziej niezależnego medium w Galaktyce, czyli Telewizji Polskiej, i tam dał upust rozpierającej go radości, o czym donoszą obficie liczne media od prawa do lewa. Mając prawo przypuszczać, że w telewizji publicznej panują równie wysokie standardy jak w kierowanej przez niego partii, podzielił się z redaktorem prowadzącym opinią na temat swoich podwładnych, zwanych „młodymi wilkami” licząc na to, że to wycieknie. I wyciekło. Określenie „młode wilki” najprawdopodobniej wzięło się stąd, że to oni najgłośniej wyli podczas niedawnego protestu w sali plenarnej sejmu. Czym, w opinii posłów PiS-u, zakłócili mir domowy tego pomieszczenia.

Jak pamiętamy u podłoża idei obrony demokracji pod wodzą mianowanego lidera było „utrzymanie jedności partii”. Nie dobro kraju, pomyślność obywateli, lecz jedność partii, bo związana z nią jest wysokość dotacji. Wyliniały basior postawiony na czele w ramach konsolidacji do reszty wyciął wewnętrzną opozycję i — jak przyznał właśnie — okiełznał młode wilki żeby zbytnio nie kąsały. Teraz słuchając Muchy, Pomaskiej, Nitrasa, Szczerby słuchacze nie będą przykładać żadnej miary do tego, co słyszą zdając siebie sprawę, że paplanina szeregowego członka partii nie ma najmniejszego znaczenia. Nic od niego nie zależy, a jak powie coś co się nominatowi nie spodoba, to jeszcze dostanie burę niczym burek, bo jaki tam z niego wilk! W bratnim PiS-ie zresztą nie ma żadnych wilków, nikt się nie wychyla, nie ma żadnej swobody, a PiS rulez!

Co powinna zrobić partia rządząca, żeby rządzić długo i szczęśliwie? Zadbać o to, by na czele opozycji stanęli ludzie nijacy, bez charyzmy, wizji, celu, za to z głębokim przeświadczeniem, że to ich jedyna i ostatnia szansa na liderowanie. Którzy zdając sobie z tego sprawę zrobią wszystko, by na stanowisku pozostać. Dlatego spokojnie można postawić dolary przeciw orzechom, że na czele KOD-u nadal będzie stał Mateusz Kijowski. Dla partii rządzącej wymarzonym liderem jest bowiem taki, który zamiast zajmować się patrzeniem władzy na ręce i reagowaniem na nieprawidłowości będzie musiał tłumaczyć się ze swoich nieczystych zagrań.

Nieco światła na format człowieka stojącego na czele KOD-u rzuca Magdalena Ostrowska, w stowarzyszeniu od początku jego istnienia: Dziś, kiedy dowiaduję się, że w tamtym czasie, kiedy rozmawialiśmy, jak dać członkom zarządu cokolwiek, nawet 2,5 tys. zł na pokrycie kosztów, kiedy deliberowaliśmy, jak to przyjmą koderzy, koordynatorzy itd., Mateusz Kijowski zdążył wystawić co najmniej 4 faktury na ok. 60 tys. zł, czuję się jak idiotka. To nie ja miałam dostać pieniądze; to ja wraz  innymi członkami komisji mieliśmy te pieniądze przyznać zarządowi. Niestety, nie tylko Magdalena Ostrowska ma prawo czuć się jak idiotka. Tak samo mają prawo czuć się ci, który usłyszeli od Mateusza Kijowskiego, że jest człowiekiem honoru, więc nie ustąpi!

A tymczasem jak Jak ustaliło „Do Rzeczy”, tydzień przed wyborem nowego szefa w regionie doszło do poufnego spotkania między jednym ze współzałożycieli KOD – Jarosławem Marciniakiem a Skórką. Ten drugi miał wówczas przedstawić pisemne uzasadnienie swojej rezygnacji. Wskazał też, że należy się dokładnie przyjrzeć kwestii zbiórek publicznych i ich rozliczaniu przez centralne struktury KOD. I dalej: „Do Rzeczy” dotarło do oświadczenia Marciniaka. Informuje w nim, że „w sejfie pozostającym w dyspozycji członków Mazowsza stwierdzono brak 8000 zł i 4 protokołów”.

Stare porzekadło mówi, że lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć. Niestety, mamy pecha — znaleźliśmy się wszyscy w sytuacji bez wyjścia, a tu jak na złość ani jednego mądrego…

 

PS.
Maciej Kluczka, dziennikarz poznańskiego Radia Merkury, stracił program i został odsunięty od tematów politycznych. Europosłowi PiS Ryszardowi Czarneckiemu nie spodobały się zadawane przez dziennikarza pytania. Wywiad z Czarneckim przez chwilę był dostępny na stronie Radia Merkury, ale już nie ma go w internecie


Tytuł to wers pieśni Kaczmarskiego pod tytułem „Obława”.

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. @oby.watel
    Zgadzam się z Twoim wpisem. Gdyby PIS poprosił o ocenę pisma przypisywanego Wałęsie, niezależnych, nawet spoza Polski znawców, to wtedy byłaby prawda.

    Ciekawe, że oświadczenie Kaczyńskiego było sfałszowane, a Wałęsy być nie może.
    Ciekawe, że Wałęsa ma być zdrajcą, a Kukliński nie, mimo ze dzięki niemu były dokładniej nakierowane rakiety.
    Wałęsa nie pojechał po Nobla, bo obawiał się, że nie wpuszczą go do Polski.Kuklińskiego wywieziono, taki był w zdradzie dobry.

    Jaki mam stosunek do Wałęsy? Pozytywny, chociaż jako prezydent bardzo mnie irytował swoim zachowaniem i wypowiedziami. Ale Wałęsa zrobił ogromną pracę nad jakością swoich wypowiedzi, a Kaczyński wolski był i pozostał. Mimo że dr, ale ukrywający swoją pracę doktorską. Błędy….ortograficzne tam były?

    W świecie poza Europą, bardzo często nie mają pojęcia gdzie jest Polska. Ale gdy słyszą Wałęsa, to twarz im się uśmiecha.

    W 1980 r brat był w Holandii na zawodach. Wracali przez RFN, a tam postanowił pojechać na szroty i kupić do swojego malucha pasy bezpieczeństwa. Taksówkarz, który go wiózł, powiedział tak: Jestem żołnierzem wermachtu, byłem wywieziony na Sybir i jako jeden z niewielu przeżyłem i wróciłem. Znam ZSRR i powiem, że Polacy to bardzo odważni ludzie. Nadzwyczaj. A Wałęsa to prawdziwy szaleniec, jeśli nie boi się Ruskich. Za jazdę nie wziął pieniędzy, bo to nie byłby dla niego honor od Polaka brać.

    Jak widzę Kaczyńskiego (na podstawie jego wyznań)?
    Na ulicach stało wojsko (a żołnierze byli powoływani do służby odpowiednią ustawą, wyjścia nie mieli)
    Jarosław K ze swoim bratem zza węgła podglądali wojskowych.
    Lechu Kaczyński jako specjalista od prawa pracowniczego służył strajkującym pomocą bezinteresownie.
    W czym jego zasługa? Wielu chętnych na udzielenie takiej pomocy strajkującym wtedy nie było.
    Tak jak Wałęsa Lech Kaczyński miał rodzinę, ale cele były ważne i ryzykowali obydwaj.

    Pomniejszanie roli Wałęsy, to jednocześnie pomniejszanie roli Lecha Kaczyńskiego.
    Za swoje postawy obydwaj zostali wybrani na prezydenta. Historia była sprawiedliwa.

    A co jeśli Lech W. podpisał? Nic. Czy zgłosił się ktoś, komu zrobił tym krzywdę?
    Ilu z krzykaczy obecnie, w tamtym trudnym czasie siedziało w domu i czekało kiedy włączą tv i zacierało ręce, że oni nie są internowani?

    Wielu bohaterów narodowych (także Polaków) ma w swoich życiorysach zachowania, które nie zawsze są jasne.
    Mnie osobiście bardziej interesuje jakich argumentów użył Wałęsa by przekonać prezydenta Jelcyna by żołnierze rosyjscy opuścili Polskę. Weszli do naszego kraju 17 września 1939 r opuścili 18 września 1993 r. Byli tu 54 lata i jeden dzień.
    A wołającym Bolek, Bolek , odpowiem: śmieciarz, śmieciarz
    Inwektywa to żaden argument, ale jak ktoś w g…byle czym lubi się babrać, to  niech się nadal zasługuje władzy. Kiedyś ktoś mu podziękuje. Z tej lub z drugiej strony.

    Taka kolej rzeczy i życia bywa.

    1. Mnie rozczula jojczenie, że Wałęsa się nie przyznał do współpracy. Bo według pajaców powinien. Oni na pewno by się przyznali, że współpracowali, bo przecież uczciwi są jak kryształ górski. I  człowiek zawsze powinien się przyznawać do tego, o co go oskarżają, zwłaszcza wtedy, gdy zarzucanego mu czynu nie popełnił. Bo czym innym jest podpisanie czegoś, a czym innym współpraca. Ale to jest dla troglodytów nie do ogarnięcia. Zaś mając na uwadze osiągnięcia braci Kaczyńskich parami i pojedynczo lepiej nie wnikać zbytnio w role, jakie odegrali.

      1. Człowiek czynu popełnia błędy. Z braku wiedzy, na skutek zmiennych zdarzeń, źle oceniając sytuację, wybierając mniejsze zło.

        Wałęsa to robotnik przyuczony do zawodu elektryka. Z prywatnych wspomnień adwokata, który go bronił za darmo (bo Wałęsa groszem nie śmierdział) wynikało, że miał ogromny dryg do urządzeń mechanicznych. Adwokatowi naprawiał ciągle psujące się auto. Wałęsa szukał fuch, bo pracował sam jeden, a żona zostawała w domu by opiekować się gromadką małych dzieci. Jego biografowie jakoś nie podkreślają, że dwójkę dzieci wziął na wychowanie mimo wielkiej biedy.
        Adwokat bronił Wałęsę za jego sprzeciw wobec władzy i jej nieprawościom. Czy ktoś pamięta postulaty z Gdańska?

        Prosty facet, któremu z sukcesów trochę odbiło. Ale czy nie miał powodu do dumy? Inteligenci tak trochę wypchnęli go na czoło. Ale dawał sobie radę. Na ile to wypchniecie było taktyką, a na ile KSDC (każdy swoją d… chroni) nie wiadomo. Wałęsa – chłopak z ludu miał ogromne zaufanie do kleru, do biskupów. Nie jest pierwszym, na którego się wypięli. A zwykła przyzwoitość, zwykła potrzeba dania wsparcia potrzebna człowiekowi staremu, schorowanemu nie powoduje by któryś spasiony prostak powiedział: Dajcie starcowi spokój.

        1. Prawdziwy przywódca musi polegać na sobie, na swoim instynkcie. W przeciwnym razie będzie nikim, nikogo nie porwie. Musi także otaczać się doradcami, a nie klakierami, bo w przeciwnym razie polegnie. Wałęsa doskonale to rozumiał, dlatego pozbył się Kaczyńskich.