Było cicho i spokojnie. Aż tu raptem pan premier przypomniał sobie, że idą wybory. A wyborów nie da się wygrać, jeśli się czegoś komuś nie da. Górnicy wiadomo, dostaną co będą chcieli. Rolnicy także. Komu by tu jeszcze… O! Dzieci nie dostały dotąd nic za darmo. No to dostaną. Darmowy podręcznik dostaną. Jedyny, słuszny, porządny, przygotowany przez sprawdzone towarzyszki, słowem genialny. Żeby elektoratu nie denerwować nie powie mu się, że podatki muszą być wysokie, bo za to, co my wam dajemy za darmo, wy płacicie. I to słono. Rozwiązanie polegające na obniżeniu podatków i prowadzeniu takiej polityki gospodarczej, żeby stymulowała wzrost płac nie wchodzi w grę, bo nikt nie uwierzy, że to dzięki władzy.
Tu trzeba jasno i wyraźnie podkreślić z całą mocą, że dzięki właściwej polityce fiskalnej, prorozwojowej i proedukacyjnej, darmowy podręcznik może być pierwszą i zarazem ostatnią książką, na którą rodziców dziecka będzie stać. Ale innych książek ten rząd przed tymi wyborami nie zamierza rozdawać.
Cały wpis