Pani wybiera dwoje dzieci, a resztę ustawia w kółeczku wokół nich. Trzymając się za ręce i chodząc w kółko wokół wybranej pary dzieci śpiewają: Mało nas, mało nas do pieczenia chleba, tylko nam, tylko nam ciebie tu potrzeba!
W partii nie chodzi się w kółko, nie trzyma się za rączki, nie śpiewa się, ale pozostałe zasady są identyczne. Także dobiera się losowo. Na Dolnym Śląsku do partii przyjęto 93-letnią staruszkę. A są i takie miejsca, gdzie do PO zapisały się, czy raczej zapisano, całe szkoły — począwszy od dyrektora, poprzez nauczycieli z rodzinami, aż po woźnego i sprzątaczkę. Tak wyglądają kulisy wzrostu liczebności partii.
W Platformie takich rozmnożonych „członków” nazywa się „sztuki”. Zostać „sztuką” nie jest sztuka, bo zostać nią może każdy — syn sąsiada, szwagier, kolega z pracy, ktokolwiek. Po co? Z prozaicznego powodu — im większa liczba członków koła partyjnego, tym większa liczba delegatów na zjeździe. Zjazd zaś to dzielenie tortu — tu wybiera się przewodniczącego struktury powiatowej, a potem „barona” wojewódzkiego. Zależność jest więc dziecinnie prosta — kto dysponuje większą liczbą sztuk, ten ma władzę i dzieli łupy.
Cały wpis